Hipokryzja

Pies ogrodnika
(źródło:http://www.flickr.com/photos/29643297@N08/4953978657)

Kilka dni temu  Krzysztof Lis na swoim blogu opublikował wpis dotyczący bloga eksperckiego i konsultacji. Rozgorzała ostra dyskusja na temat kompetencji ww osoby do tytułowania się mianem eksperta.

Następnie natrafiłem na kolejny ciekawy wpis na blogu 20ojrodziennie, który wyśmiewał ideę kursów e-biznesu i programu „Miasto Szkoleń”. Pod tekstem pojawiły się dziesiątki komentarzy, w większości krytykujących wszelkie tego typu szkolenia i samą ideę sprzedawania wiedzy.

W niniejszym wpisie chciałem przedstawić swój punkt widzenia na poruszone tematy. Na początek zdefiniujmy kim jest ekspert? Nie chcę się tu zanadto rozwodzić  i powiem pokrótce. W moim odczuciu jest to osoba, która posiada rozległą wiedzę na jakiś temat. Czy taka osoba może sprzedawać informacje, które zgromadziła przez lata swojej pracy? Według mnie jak najbardziej może i nie widzę w tym nic złego.

Szkolenia

Żeby nie okazało się, że jestem jakimś niesamowitym fanem szkoleń zdementuję to od razu. Nie jestem. Nie uczęszczam na  takowe, nie zapisuję się na żadne kursy. Powoli wypisuję się nawet z list mailingowych, bo po prostu ich nie czytam. Wiem jednak, że są osoby, które wynoszą wiele z tego typu edukacyjnych meetingów i nie dziwię się, że co i rusz pojawiają się nowi „Guru”, którzy sprzedają swoje edukacyjne produkty.

Powiem więcej – jeśli ktoś chciałby kupić moją wiedzę, jeśli uznał bym to za opłacalne – również bym „się sprzedał”. Nie mam dziesięciu lat, nie bawię się w chowanego po lekcjach i muszę myśleć o przyszłości mojej i mojej rodziny. Uważam, że czystą hipokryzją jest krytykowanie osób za próbę zarabiania (zgodnego z prawem). Jeśli w dziedzinie szkoleń są pieniądze to niech osoby, które mają pomysł na tego typu przedsięwzięcie działają. Nie widzę w tym nic złego.

Szkolenie
(źródło:http://www.flickr.com/photos/pnca/5580357522)

Na swoim profilu na Facebooku odniosłem się do filmiku wprowadzającego do „Miasta Szkoleń”. Również wzbudził on uśmiech na mojej twarzy, tak samo jak wzbudzają go telezakupy, które czasami z ciekawości obejrzę. I wiem, że to co dla mnie może wydać się odpychające, dla innych będzie magnesem. Po prostu handel wszelkiego rodzaju to swoista gra pomiędzy kupującym, a sprzedającym. Często ten drugi wszelkimi sposobami będzie chciał przekonać drugą stronę transakcji do podjęcia słusznej dla niego decyzji. Takie jest życie. Osoby prowadzące blogi również stosują podobne „pułapki”. „3 sposoby na idealny zarobek”, „10 najlepszych metod motywacyjnych” – czy nazewnictwo wpisów nie jest dobrym sposobem na „ściąganie” czytelników?

Osoby pragnące za wszelką cenę zdyskredytować „Guru” przypominają mi czasami ludzi, którzy wyrzucają telewizor, żeby nie zostać ogłupionym. Ja po prostu oglądam to, co chcę. Mam wrażenie, że jestem w stanie sam odróżnić co jest prawdą, a co fikcją – nie łykam wszystkiego jak leci. Jak oglądam bzdurny serial to wiem, że to bzdurny serial, jak oglądam wiadomości, wiem że tworzą je ludzie, którym zależy na kontrowersjach i niedopowiedzeniach. Tak samo wybieram takie źródła wiedzy, które mi odpowiadają.

Negowanie szkoleń i kursów twierdząc, że jest to sprzedawanie tego, co jest dostępne za darmo, jest dla mnie po prostu śmieszne.  Wszystko jest za darmo. Tylko niestety nie starczy nam życia, żeby zebrać to do kupy. Wystarczy spojrzeć na blogi o e-biznesie. W samej Polsce jest ich zapewne kilkaset. 98% to mielenie w kółko o tym samym, tylko przy użyciu innych słów. Przejrzenie tego wszystkiego nawet pobieżnie i wyłuskanie tej „darmowej” wiedzy, to naprawdę duże wyzwanie.  Nie dziwię się osobom, które szukają informacji podanych na tacy. Nie dziwię się również tym, którzy zebrali takie informacje, stworzyli z tego produkt, opakowali go i chcą go sprzedać. Takie są po prostu prawa rynku.

Są ludzie, którzy chcieliby wszystko za darmo. Niestety uważam, że dla takich osób nie ma miejsca w świecie biznesu, jakkolwiek brzmiała by jego definicja. Powoływanie się na etykę, i uważanie, że oferujący szkolenia żerują na ludzkiej niewiedzy jest dla mnie również hipokryzją. Gdyby do takiego „krytykującego” przyszedł załóżmy Piotr Majewski i zaproponowałby mu 10 tys zł za pojawienie się na okładce nowego kursu nie wierzę, że taka osoba nie stała by się ekspertem z uśmiechem na ustach. Szczególnie, że w blogosferze udzielają się osoby związane bezpośrednio z biznesem, prowadzący własne strony, blogi, portale. Wydaje mi się, że skoro się udzielają, to mają poczucie własnej wartości.  Ja w każdym razie uważam, że wiedza którą przekazuję ma wartość. Cenię siebie  i swoją pracę. I nie będę hipokrytą twierdząc, że jakbym miał okazję, to tej wiedzy bym nie sprzedał.

Krytyka, krytyka, krytyka

Krytykuje się naprawdę łatwo. Trudniej jest zbudować coś, co będzie wzbudzało pożądanie u innych osób. Zaglądając ostatnio na blog Krzysztofa Lisa spotykam się coraz częściej z krytyką jego osoby. Podobno zbyt mało zarabia, żeby udzielać rad… Nie twierdzę, że zjadł on wszystkie rozumy, nigdy z nim nie rozmawiałem, miałem okazję słuchać jednego wykładu jego autorstwa (naprawdę dla początkujących). Widzę jednak, że jest to osoba, która realizuje jakiś swój plan, działa, rozwija się, stara się zdobywać kontakty. Różni się tym od wszelkich niezadowolonych krytykantów, że coś robi. I dla mnie może być ekspertem. Niech sprzeda swoją wiedzę osobom, które będą chciały taką wiedzę kupić.

To samo dzieje się u Marcina, który zawiódł co poniektórych zmianą swoich poglądów. Wrócił ze swojej podróży, zrewidował swoje wyobrażenia o świecie i nie jest już takim fajnym Marcinem jak wcześniej. Fala pomyi jaka jest wylewana na jego osobę, czasami staje się po prostu żałosna. Część jego czytelników myślała, że Marcin zbuduje biznes na wyspie Holbox, zacznie zarabiać miliony i stanie się tytułowym rentierem. Mam wrażenie, że co poniektórzy życzą innym porażek. Jednocześnie tych, którzy coś osiągną próbują zdyskredytować za wszelką cenę. Nie rozumiem takiego zachowania. Osoby takie pogrążają się w swojej szarości i wszelkie przejawy inwencji są dla nich okazją do krytyki.

Przesłanie tego dosyć chaotycznego wpisu mam jedno. Nie bądźmy hipokrytami. Starajmy się obiektywnie patrzeć na dokonania innych. Niech zazdrość nie przesłania nam oczu, niech nas motywuje do działania.

Zapraszam do komentowania.

 

 

Tags: , ,

17 comments

  1. Od dawna wiadomo, że ludzie uważają, że jak za coś zapłacą to będzie to lepsze niż darmowe…
    Prawda stara jak świat. No bo kto by za darmo oddawał coś wartościowego 🙂
    tyle, że z jakością tych kursów, szkoleń jest naprawdę różnie…

  2. Chociaż o e-biznesie wiem bardzo wiele, bo zajmuję się tym zawodowo od ok 18 roku życia, to mimo wszystko czytam wiele blogów e-biznesmenów. Większość informacji na nich zawartych niewiele wnosi dla kogoś tak doświadczonego jak ja, niemniej jednak zdarzają się wpisy które są naprawdę wartościowe (dla mnie) bo dowiaduję się czegoś nowego. Np poznaję nowe narzędzie którego używa e-biznesmen do swojej pracy a o którym ja nie miałem zielonego pojęcia ze istnieje.

    Czasami pojawiają się wpisy około tematyczne które też są wartościowe, dzięki twojemu blogowi dowiedziałem się np. że istnieje np coś takiego jak livemocha 😀 i zacząłem się uczyć angielskiego.

    Szkoda że osoby którym wydaje się że wiedza już wszystko ze swojej dziedziny tak łatwo przychodzi krytykowanie innych. Ja mimo iż wiem bardzo wiele to mimo wszystko dzięki blogom wyciągam zawsze coś wartościowego dla siebie od czasu do czasu.

  3. Witam, taką mentalność sami właśnie budujemy w naszym społeczeństwie. Często właśnie jest tak, że wielu ta krytyka przychodzi bardzo łatwo, ale w zamian nie są wstanie dać coś od siebie, pokazać inne działania bez gburstwa, polemiki personalnej i innych. Dlatego zrezygnowałem po części z portali społecznościowych, bo cokolwiek napiszesz to od razu spam, głupi jesteś, nie znasz się a to najczęściej:” JA WIEM LEPIEJ” .

    Bywam u Lisa na blogu, u niego dowiedziałem się dużo rzeczy, o innych już wiedziałem.

    Hydraulikowi muszę zapłacić 50 zł za sama wizytę nawet jak nic nie naprawi, i to jest ekspert który się zna. Nie widzę powodów, żeby ktoś zarabiał na wiedzy- jest popyt jest podaż- rynek sam zweryfikuje takie działania. Też mi się uśmiecha buzia jak widzę ” Milion w 3 dni „, ale to marketing i rządzi się swoimi prawami. Każdy ma swoją miarę podejścia zdroworozsądkowego do takich ofert. 🙂

    Pozdrawiam Paweł Stopka
    pomagam na MyBankier.com

  4. Zasada jest następująca:

    Osobnik „A” ma 10 punktów lansu, a osobnik „B” ma zero punktów. Oczywiście osobnik „B” chce mieć co najmniej tyle punktów co osobnik „A”. Może więc zoribć dwie rzeczy:

    1. Stworzyć coś fajnego, zabłysnąć, osiągnąć coś i zdobyć przysłowiowy lans
    2. Lub może dopieprzyć osobnikowi „A” tak mocno aby stracił wszystkie uzbierane punkty.

    Jak myślicie, która droga jest łatwiejsza? 🙂

    Warto przy tym zaznaczyć, że w drugim przypadku osobnik „A” traci punkty przede wszystkim w oczach osobnika „B”, a nie w oczach innych.

    Ludzie lubią krytykować, bo to chroni ich ego przed uznaniem, że w przeciwieństwie do nich, ktoś zrobił coś wartościowego.

  5. I powiem tak w nosie mam to co robią inni, czytaj co chcesz rób na co masz ochotę, większość kursów które powstaną będą za przeproszeniem gówno warte, ale ludzie je kupią dlaczego? Bo oferta sprzedażowa zostanie dobrze zrobiona 🙂 . Ale to twoja osobista sprawa, chcesz to kupuj nie chcesz to nie kupuj twoje pieniądze, łatwiej było by nauczyc się języka angielskiego i obsługiwać wyszukiwarkę google i świat stoi bez ograniczeń. Należy zapamiętać jedno ” NAIWNYCH NIE SIEJĄ SAMI SIĘ RODZĄ ”

    Trochę ostro no ale każdy ma prawo do własnego zdania:)

  6. @Łukaszu

    Niestety ale same błędne założenia.

    Po pierwsze wychodzisz z założenia, że każdy jest sprzedajny i za odpowiednie pieniądze zrobi wszystko nawet zrezygnuje ze swoich poglądów.

    Otóż gdyby do mnie przyszedł ktoś i zaproponował lansowanie się w niszy zarabiania w necie ( na AdSense, czy pp) poprzez stworzenie szkolenia, powiedział bym mu: „Popatrz, ja nie zarabiam w cale tak dużo. Tu masz listę osób, które radzą sobie o wiele lepiej – to są eksperci.” Nie masz podstaw by nazywać kogoś hipokrytą tylko na podstawie własnych przypuszczeń.

    Po drugie, dlaczego zakładasz, że jak już ktoś kogoś krytykuje to nic innego nie robi i siedzi z założonymi rękami. Ja dla przykładu mam całkiem przyzwoite zarobki i dużo działam by je zwiększać. W niczym nie przeszkadza mi to udzielać się również na blogach i brać udział w dyskusji wszędzie tam gdzie uznam to za stosowne – czasem krytykuje, ale nigdy bezpodstawnie, zawsze opierając się na argumentach.

    Po trzecie piszesz, że ciężko jest wyłuskać darmową wiedzę z internetu.
    W tej kwestii w 100% zgadzam się z Przemkiem. Nic nie musisz sam wyłuskiwać, wystarczy dobrze sformułowane zapytanie do Google. Ja nauczyłem się jak zarabiać z darmowych źródeł i znalezienie tych informacji było bardzo łatwe. W tym momencie zarabiam około 1500 zł co miesiąc. Tą samą wiedzę którą sam posiadam przekazuję innym za darmo. Ciekaw jestem ilu z tych „ekspertów” sprzedających wiedzę którą sami dostali za darmo zarabia choć tyle…

    Czwarta sprawa. Cała ta dyskusja jak również wypowiedzi w komentarzach pod poszczególnymi postami dowodzą, że ludzie mają już dość tego „męczącego marketingu”: stron sprzedażowych, pseudo ekspertów, mailingów naszpikowanych hipnozą, NLP i czym tam jeszcze… Stąd takie negatywne reakcje a nie dlatego, że ktoś tu jest hipokrytą czy wiecznie narzekającym nieudacznikiem.

    @Michał

    Najprościej zbić z tropu osobę, która kogoś krytykuje, tym że próbuje się wylansować. Ja nie miałem nigdy takiego celu. Jestem anonimowy, nie podpisuję się swoim imieniem i nazwiskiem bo nie widzę potrzeby „budowania wizerunku” w sieci ( co też zadaje kłam tezie, że chętnie bym sobie jakiś kursik wydał jakbym miał okazję).

    Prawda jest banalnie prosta. Jak mi się coś nie podoba to piszę o tym. Proste i mam nadzieję, że dotarło, bo już kilka razy musiałem na tego typu komentarze odpowiadać.

    1. Niestety ale same błędne założenia.

      Nikt nie jest nieomylny…

      Otóż gdyby do mnie przyszedł ktoś i zaproponował lansowanie się w niszy…

      Mi nie chodzi o lansowanie się tylko o najzwyklejszą możliwość zarobienia na swojej wiedzy. Idąc Twoim tokiem rozumowania nikt nie zarabiał by na szkoleniach, bo zawsze znajdą się mądrzejsi o Ciebie, ode mnie, od Lisa, Majewskiego, Billa Gatesa i innych.

      I odłóżmy teraz na bok dywagacje odnośnie takiej sytuacji, że ktoś do Ciebie przyjdzie i Ci coś zaproponuje, bo nie o to mi chodzi. Lis coś robi w tym kierunku, żeby jego nazwisko coś znaczyło. Tak samo jest ze szkoleniami. One same się nie tworzą. Jest to ciężka praca tych „speców od marketingu”. Szkolenie (kurs) trzeba przygotować, opakować, wypromować. Jest to jest zapewne (nigdy sam czegoś takiego nie robiłem) mozolna i naprawdę ciężka harówka. Tym ludziom nic nie spada samo z nieba. Niech lepiej zastanowią się Ci, którzy kupują szkolenia w stylu „Jak zarobić 100000 w dwa dni”. Przemek to podsumował w swoim komentarzu.

      Po drugie, dlaczego zakładasz, że jak już ktoś kogoś krytykuje to nic innego nie robi i siedzi z założonymi rękami.

      Christopher – mam wrażenie, że za bardzo wziąłeś do siebie to co napisałem. Nie twierdzę, że nic nie robisz i nic takiego nie napisałem. Twój wpis mnie zainspirował do wyrażenia własnego zdania i tyle.

      Po trzecie piszesz, że ciężko jest wyłuskać darmową wiedzę z internetu.

      Dla jednego ciężko, dla innego nie. Tu nie chodzi o wyłuskiwanie wiedzy za darmo za wszelką cenę. Podam Ci prosty przykład. Ucząc się tworzenia stron, niejednokrotnie kilka godzin marnowałem na zrobienie jakiejś banalnej rzeczy. Czasami miałem możliwość wykonania prostego telefonu do osoby, która wytłumaczyła mi w przystępny sposób dane zagadnienie i miałem problem z głowy. Z perspektywy czasu wiem, że za rozwiązanie niektórych problemów wolałbym zapłacić niż najzwyczajniej w świecie marnować czas, szczególnie, że w tych przypadkach metoda prób i błędów nie mogła mnie zbyt wiele nauczyć.

      Ciekaw jestem ilu z tych „ekspertów” sprzedających wiedzę którą sami dostali za darmo zarabia choć tyle…

      Nie mam pojęcia. Zapewne część tych osób to tacy „lansujący się marketerzy”, o jakich mówiłeś. Są jednak wśród nich zapewne osoby, które całkiem nieźle sobie radzą. Nie wiem – nie oceniam.

      W komentarzach na twoim blogu jeden z czytelników skrytykował Cię, że oceniasz coś czego nie widziałeś. Wydaje mi się, że miał rację. Przeczytanie spisu treści nie zastąpi zapoznania się z treścią książki/kursu/szkolenia. Wydaje mi się, że krytykować konkretny produkt mógłbyś raczej po zapoznaniu się z nim. Dodam jeszcze, że w przypadku szkoleń z e-marketingu powinieneś postarać się postawić w skórze osoby, która dopiero zaczyna swoją „zabawę” w e-biznes. To co dla Ciebie jest bezwartościowe, bo najzwyczajniej na świecie już się na tym znasz, dla kogoś innego może być prawdziwym zastrzykiem wiedzy.

      Cała ta dyskusja jak również wypowiedzi w komentarzach pod poszczególnymi postami dowodzą, że ludzie mają już dość tego „męczącego marketingu”

      Ja właśnie nie wiem po co marnować czas na jałowe dyskusje, które mają za zadanie tylko kogoś zdyskredytować. Jak mi się coś nie podoba to po prostu to olewam. Często komentarze na „branżowych” blogach zaczynają „dorównywać” poziomem wpisom pod artykułami na Onecie. Niestety….

      Stąd takie negatywne reakcje a nie dlatego, że ktoś tu jest hipokrytą czy wiecznie narzekającym nieudacznikiem.

      Jeszcze raz podkreślę – swoim wpisem nie miałem na celu obrażenie twojej osoby. Za bardzo wziąłeś sobie ten wpis do siebie. Doceniam to co robisz i nie uważam Cię za nieudacznika.

      Pozdrawiam.

    2. Napisałeś „Tą samą wiedzę którą sam posiadam przekazuję innym za darmo”.

      Czy to oznacza, że przekazujesz na swoim blogu bezpłatnie całą posiadaną przez siebie wiedzę?

      W kwestii lansowania się, nie jesteś przecież anonimowy. Nie podpisujesz się za każdym razem inaczej (albo konsekwentnie jako anonim), tylko od dłuższego czasu tym samym pseudonimem, podając odnośnik do swojego bloga, założyłeś sobie gravatara. To też służy do lansowania się, albo jak ja to nazywam, budowania wizerunku. Konsekwentnie krytykując osoby o uznanej pozycji w branży, w której chcesz zaistnieć, próbujesz budować swój wizerunek — tego Christophera z niebieskim avatarkiem i blogiem z ojro w nazwie.

      I nie tłumacz się, że tego nie robisz, bo nie ja jeden na to zwróciłem uwagę…

  7. W ogóle w kwestii sprzedawania i rozdawania wiedzy za darmo jest pewnego rodzaju niezrozumienie.

    Zacznę od tego, że nie będę używać sformułowania „za darmo”, tylko „bezpłatnie”. Bo nie ma czegoś takiego, jak „darmowy lunch” i nie ma czegoś takiego, jak „darmowa wiedza”. Zawsze ponosi się jakiś koszt jej pozyskania, który może być różny — począwszy od kosztu dostępu do internetu, kosztu ułamka sprzętu komputerowego, specjalistycznego oprogramowania, a skończywszy na koszcie utraconych korzyści i koszcie naszego czasu (że o prądzie do komputera nie wspomnę).

    Nikt nie ma obowiązku (żadnego!) przekazywać bezpłatnie wiedzy, jeśli samemu bezpłatnie ją zdobył. Może kazać sobie płacić za coś, co uzyskał bezpłatnie (przeczytał na stronach, na których nie trzeba płacić za dostęp) i w jakiś sposób opracował (pomijamy kwestie praw autorskich).

    Gdyby było inaczej, to mielibyśmy rzeczywiście idealną bezpłatną naukę. Studenci uczyliby się bezpłatnie. Bezpłatnie zostawaliby magistrami. Później z tytułem magistra mogliby uczyć studentów, naturalnie również bezpłatnie.

    Ma to sens? Żadnego.

    Czy zatem możemy wymagać od blogera, by wiedzą dzielił się bezpłatnie, jeśli wykładowcy akademickiemu na prowadzeniu zajęć pozwalamy zarabiać? Czym różni się bloger, który przez kilka lat zdobywał bezpłatnie wiedzę na bezpłatnych stronach internetowych i forach dyskusyjnych od wykładowcy w stopniu magistra, który przez kilka lat zdobywał wiedzę na bezpłatnych studiach?

    A co z blogerem, który wiedzę zdobywał bezpłatnie, ale jeszcze na własnej skórze wykonywał różne doświadczenia, samodzielnie wyciągał wnioski, testował własne teorie, eliminując te jego zdaniem niesłuszne? Czy w dalszym ciągu mamy zmuszać go do udostępniania tej wiedzy bezpłatnie, jeśli pozwalamy na wiedzy zarabiać wykładowcy, który nie ma żadnego doświadczenia praktycznego (vide dziedziny takie jak np. historia, filologia, biologia, itd.)?

    Czemu bloger prowadzący bloga o marketingu nie ma przygotowywać swojego własnego płatnego produktu, jeśli pozwalamy zarabiać wykładowcy nauczającemu marketingu? I to takiemu wykładowcy, który nigdy w życiu nie skorzystał ze swojej wiedzy w praktyce, podczas gdy wspomniany bloger przynajmniej reklamował swojego bloga na forach, przygotował ofertę, itd…

    Idźmy dalej…

    Dlaczego mamy pozwalać hydraulikom na zarabianiu pieniędzy za łataniu rur, jeśli nauczyli się tego bezpłatnie w zawodówce? Czym różni się taki sposób spieniężania wiedzy od sprzedawania jej w inny sposób?

    A odwrotnie?

    Czy mam prawo sprzedawać wiedzę, którą uzyskałem za pieniądze? Na przykład na prywatnej uczelni, płatnych studiach podyplomowych, albo choćby przez dostęp do czyichś płatnych materiałów szkoleniowych?

    O niezrozumieniu tego zagadnienia przez niektórych świadczy również fakt, że całkiem nieźle funkcjonuje równolegle sobie wiedza bezpłatna i płatna. Ta sama. Dokładnie ta sama.

    Przykładowo, można poczytać za darmo bloga precelika, który zna się na programach partnerskich. Można też kupić książkę jego autorstwa, która jest niczym innym jak wpisami z jego bloga złożonymi w jedną całość. Czy sprzedawanie takiej książki jest czymś nagannym? Dlaczego? Przecież już sam fakt zebrania tych wszystkich informacji, treści, artykułów w jednym wygodnym w użyciu miejscu, wart jest jakichś pieniędzy.

  8. @Krzysztof Lis – przekazuje wiedzę na podstawie której zdobyłem obecne dochody, niczego nie ukrywam. Bo też nie jest to żadna tajemna wiedza. Sposób ten opisywany jest na niezliczonej ilości blogów.

    Z tym lansowaniem się to już nie mam siły tego tłumaczyć. Według ciebie gdybym pod każdym postem podpisywał się innym nickiem to byłoby ok?

    Poza tym jakie to niby osoby o uznanej pozycji w branży według ciebie krytykuję? Z tego co sobie przypominam to krytyczne komentarze w przeszłości zamieściłem kilka razy u ciebie oraz na „rentier blog”. Rozumiem że masz siebie za osobę o „uznanej pozycji w branży”… A jaka to branża jeśli można wiedzieć? Zaś Marcin to dla ciebie ekspert od bycia rentierem ?

    Poza tymi blogami komentuję też na wielu innych i jakoś nikt z tego powodu nie przypisuje mi łatki osoby „lansującej się”.

    Dlaczego nie przyjmiesz najprostszej odpowiedzi. Skoro kogoś krytykuję, to może jest co krytykować?

    I ostatnia sprawa. Co to znaczy zmuszanie kogoś do udostępniania wiedzy za darmo? Niech sobie ludzie zarabiają jak chcą. Ja tylko piszę że coś mi się nie podoba i tyle. I chciałbym pokazać ludziom, że zarabianie w necie w cale nie wymaga wydania setek złotych na jakieś tam kursy.

    Poza tym w przypadku preclika nie mam żadnych zastrzeżeń. On faktycznie jest ekspertem i osobą która zarabia na pp spore pieniądze. Problem zaczyna się wtedy kiedy ktoś się lansuje na eksperta nie będąc nim i chce na tym zarabiać.

    @Łukasz – owszem był taki komentarz, że oceniam coś czego nie widziałem.

    Odpowiedziałem, że spis treści mi wystarcza. Jeśli ktoś robi kurs o HTML, CSS to trudno żeby miało się tam znajdować coś innego. Ile jest takich darmowych kursów w necie? Mnóstwo.

    Kurs o zakładaniu bloga na wordpress – ile jest stron, tematów na forach o tej czynności? Milion? Dwa miliony?

    Kurs o najlepszych wtyczkach do worpress – to samo.

    Skąd wziąć darmowe zdjęcia na bloga – ;/

    Już nie chcę się znęcać ale popatrzcie na to wszystko chłodnym okiem…

    1. Skoro coś krytykujesz, to oznacza co najwyżej, że Ty uważasz, że jest to warte krytyki. Nie przekłada się to od razu na obiektywną prawdę, że coś jest warte krytyki.

      Myślę, że każdy, kto pisze popularnego bloga od kilku lat wyrobił sobie w swojej niszy pozycję. Bez względu na to, jaka to jest nisza. I tak, mam na myśli zarówno mój blog, jak i Marcina.

      Dziwiłeś się, że ludzie udostępniają za pieniądze wiedzę zdobytą bezpłatnie. Skoro takie podejście Twoim zdaniem jest niewłaściwe, to rozumiem, że jedynie słuszne jest udostępnianie tej wiedzy bezpłatnie. A taka postawa, jak dowiodłem, nie ma sensu.

  9. Przychodzi Christopher na targowisko. Nagle, patrzy, nie wierzy własnym oczom!
    Jacyś ludzie sprzedają grzyby! o w mordę !!! A przecież grzyby sa za darmo w lesie!!!
    I wcale nie tak trudno je znaleźć! sam Christopher znalazł wiele, i rozdaje je za darmo rodzinie i znajomym!

    Od tego czasu nasz Christopher zrozumiał że ma misję. trzeba iść, i głosić. powiedzieć ludziom, żeby nie kupowali grzybów. zwymyślać i ośmieszyć grzybiarzy (te ich metody zachwalania grzybów na targu, hańba!) kpić z każdego kto dołącza do tych na targowisku, ze przecież żaden z niego grzybiarz, skoro napełnił tak mały koszyk…
    i przy okazji, każdemu uratowanemu przed grzybiarzami człowiekowi, przypomnieć, ze prowadzi biuletyn, pod tytułem „jak zarobić dwa grosze, na sprzedaży prawdziwków”….

  10. Problemem w naszym kraju jest błędne przekonanie, że wiedza jest darmowa. Szkoły są za darmo, uczelnie państwowe także. A jak darmowe, to jak można to docenić? Dlatego na porządku dziennym jest ściąganie na sprawdzianach w szkole czy przepisywanie prac dyplomowych.
    Mam ciągle nadzieję, że dożyję dnia, kiedy to umysłach Polaków zagości przekonanie, że nie ma towaru cenniejszego niż wiedza.
    I racja, większość tego, czego uczą na drogich uczelniach czy ci wszyscy spec-majster-guru-trenerzy można pewnie się dowiedzieć samemu, przesiadując latami przed monitorem (kiedyś siedziało się w bibliotece). Problem w tym, że:
    1. możemy nigdy nie znaleźć tej wiedzy, której potrzebujemy
    2. z wiedzy, którą sami zdobywamy musimy odfiltrować to co nam potrzebne
    3. „czas to pieniądz”
    Żeby nie zanudzać tutaj swoimi poglądami, zainteresowanych odsyłam do dwóch artykułów*, jakie napisałem kilka miesięcy temu:
    http://business-social-dynamics.pl/media/artykuly/uslugi-profesjonalistow
    http://business-social-dynamics.pl/media/artykuly/zasada-pareto

    pozdrawiam,
    Michał

    *) tak, lansuje się 😉

  11. Rzeczywiście łatwo jest kogoś krytykować ale trudniej samemu popróbować i coś zrobić.

    Jeśli chodzi o Marcina i jego blog to rzeczywiście komentarze krytykujące zarabianie w internecie, niezależność finansową i samego Marcina są bardzo żenujące.

    A ile z tych osób próbowało zarabiać w internecie??? Ile osób próbowało zmienić swoje życie???

    Nie twierdzę, że etat jest zły. Nie twierdzę, że zarabianie w internecie jest złe. Każdy został obdarzony zdolnością wolnego wyboru. To co jest dla mnie dobre nie będzie dobre dla innych. I odwrotnie. To co jest dobre dla innych nie będzie dobre dla mnie. Chyba zapomniano tutaj o ważnej zasadzie: Żyj i pozwól żyć innym tak jak chcą 🙂

    Każdy ma prawo do swoich poszukiwań i do popełniania swoich błędów i uczenia się na nich. Ważne jet to, że coś robią. Być może dlatego tak ludzie ich krytykują??? Bo zamiast narzekać i marudzić coś robią dla siebie????

  12. Haters gonna hate 😉

    A prawda jest taka, że nie ma się co przejmować krytykanctwem, bo ci, którzy je uprawiają nie są grupą docelową twórców tego rodzaju kursów i nawet jeżeli ich przekonasz do swojego zdania, to i tak go nie kupią, ani nie zareklamują swoim znajomym. Po co tracić czas?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*